Skopiowane: definicjamiloscii
Przytulasz mnie, mimowolny, krótki gest.
Otulasz mnie szerokimi ramionami, nasze gorące oddechy wędrują wzajemnie
po twarzach. Już nawet się nie rumienię. Tylko czasem uśmiecham się
kącikami ust. Oczy nie iskrzą się. Jestem tak bardzo pusta już teraz,
coraz ciężej mi oddychać. Rozczarowujesz się. Według Ciebie jestem
martwa, nie reaguję, to nic nie znaczy, wyczuwasz znieczulicę. To tak
cholernie błędne, ta omylna interpretacja mojej osoby, która tylko
otoczona Twoimi rękoma przestaje się trząść i teraz jeden cholerny raz w
całym szeregu gównianych akcji tego świata - nie boi się.
Chcę tę imprezę, chcę z Tobą pić, tańczyć,
otulana Twoim ciałem, chcę Twoich dłoni, Twojego oddechu, chcę żebyś
znów mnie całował i chcę Cię czuć, blisko, czule, o Boże, tak najlepiej,
chcę już, nie mogę wytrzymać, za często o Tobie myślę, próbuję nie być o
nic zazdrosna, nie dusić Cię, nie wykańczać przy tym siebie, cholera,
tak bardzo się staram, żeby odsunąć od siebie uczucia, ale kręcisz mnie.